Uwielbiam podróżować przez Słowację i oglądać rozpościerające się za szybą widoki. W drodze powrotnej z Wiednia miałam położyć się spać jeszcze przed zmierzchem, ale po prostu się nie dało, bo za oknem było zbyt ładnie. Bratysławy zobaczyłam tyle co nic, bo pół godziny na miejscu się nie liczy, ale za to nadrobiłam po drodze. Wiem jedno, wrócę jeszcze na Słowację, żeby obejrzeć tamtejsze miejsca nie tylko zza szyby autokaru.
Słowacja, nasz południowy sąsiad to kraj przez który wielokrotnie byłam tylko przejazdem, czy to podczas samochodowo-autobusowych podróży na Węgry, do Austrii, czy do Włoch, na dłużej zatrzymałam się tam tylko raz w życiu. Jako dzieciak z podstawówki spędziłam tam tydzień na tak zwanej zielonej szkole, a ostatnim razem zatrzymałyśmy się tylko na krótki przystanek w okolicach dworca w Bratysławie i zdążyłyśmy zrobić krótki spacer właśnie w tych okolicach. Do tej stolicy chciałabym jeszcze wrócić, bo nigdy wcześniej w Bratysławie nie byłam. Zdążył Wracając ostatnio z wyjazdu do Wiednia i oglądając widoki za szybą zaczęłam mieć ochotę na górski spacer i myślę, że wyjazd w góry nie byłby najgorszym pomysłem. Problem w tym, że w głowie jest za dużo pomysłów a w kalendarzu za mało urlopu. Brak urlopu w okresie wakacyjnym daje się we znaki, został niestety przełożony na październik. Spędzę go najprawdopodobniej znów we Francji, ale zeszłoroczna, październikowa, złota paryska jesień zrobiła na mnie mega wrażenie, chętnie powtórzę to i w tym roku. We wrześniu prawdopodobnie (ze względu na pracę) nie będę mogła nigdzie jechać, ale w październiku już nie odpuszczę. Wobec tego, mimo że raczej zabrzmi to dziwnie, powiem, że chcę już październik ; )
A poniżej kilka zdjęć ze słowackiej trasy, tuż przed zmierzchem już po zachodzie słońca.